O 11:57 do Karpacza dotarł pierwszy pociąg z pasażerami – choć na razie byli to tylko samorządowcy i przedstawiciele mediów. Regularna obsługa górskiego kurortu zacznie się już od jutra (14 czerwca). Dzięki temu Karpacz wrócił na kolejową mapę kraju po 25 latach od zawieszenia połączeń.
Skład jest złożony z dwóch Linków KD, specjalnie oklejonych na tę okoliczność. Po drodze premierowy pociąg zatrzymał się na przystankach: Mysłakowice Orzeł oraz Miłków, gdzie zaplanowano występy artystyczne. W trakcie przejazdu w każdej miejscowości pociąg był witany przez tłumy mieszkańców. Jest to zresztą standardem na Dolnym Śląsku: tak samo było przy okazji przywrócenia pociągów do Świeradowa, Sobótki czy Chocianowa.
– To wielkie wydarzenie dla Dolnego Śląska. Jest to bardzo oczekiwane połączenie, na rewitalizację którego przeznaczyliśmy środki europejskie i wojewódzkie – powiedział marszałek województwa dolnośląskiego Paweł Gancarz. – Na tegoroczne Forum Ekonomiczne do polskiego Davos dojedziemy już pociągiem – śmiał się.
Reaktywacja pociągów do górskiej miejscowości była dyskutowana i planowana od dawna. Sprawy przyspieszyły w 2019 r., kiedy województwo dolnośląskie zamówiło studium wykonalności dla tej inwestycji, oraz w roku 2021, gdy samorząd przejął infrastrukturę tej linii na własność – podobnie jak w przypadku innych odcinków, a więc tras
do Kowar czy chociażby
Góry.
Pierwotnie
zakładano, że pociągi do Karpacza ruszą w grudniu 2023 roku. Rewitalizacja 17-kilometrowej trasy (na którą składają się dwie linie kolejowe – nr 308 oraz 340) przeciągnęła się jednak, głównie z powodu
uzgodnień z konserwatorem zabytków, a także
skutków ubiegłorocznej powodzi.
Ostatecznie rewitalizacja trasy dobiega końca, dlatego w końcu będą mogli z niej skorzystać regularni pasażerowie. Koleje Dolnośląskie oraz województwo zaplanowały, że w wakacyjne weekendy do kurortu będzie kursowało
14 par pociągów, z czego 4 realizowane zabytkowymi wagonami i lokomotywą. Co istotne, będzie to spalinowa lokomotywa, która prowadziła ostatni rejsowy pociąg, jaki opuścił kurort 25 lat temu.
W dni robocze na trasę wyjedzie 12 par pociągów pomiędzy Karpaczem a Jelenią Górą, pokonujących ten odcinek w czasie od 18 do 24 minut. To właśnie na stacji w Jeleniej będą następowały przesiadki w kierunku Wrocławia. Organizator połączeń nie zaplanował bezpośrednich połączeń Karpacza ze stolicą województwa – głównie z racji charakteru obu odcinków.
Linia od Wrocławia do Jeleniej Góry jest bowiem zelektryfikowana, natomiast odcinek do Karpacza nie ma sieci trakcyjnej, dlatego jak na razie jego obsługa spada na pojazdy spalinowe – wolniejsze i o mniejszej pojemności niż składy elektryczne. Sprawia to, że bezpośrednie trasowanie spalinowych zespołów trakcyjnych i wagonów motorowych trasą w większości zelektryfikowaną nie ma ekonomicznego oraz rozkładowego sensu.
Zgodnie z rozkładem jazdy podróż pociągiem ze stolicy Dolnego Śląska do Karpacza, z przesiadką w Jeleniej Górze, ma trwać około 2 h i 40 minut, choć najszybsza opcja ma trwać 2 h i 33 minuty. Będzie to więc czas dłuższy niż podróż samochodem, która aktualnie, według Google Maps, ma trwać około 2 godzin. Jednocześnie reaktywacja linii z ofertą 12 par od momentu jej uruchomienia jest jak na Polskę wynikiem świetnym i trzeba o tym mówić głośno.
Natomiast, tak jak wskazaliśmy wyżej, czas przejazdu pociągów z Wrocławia może nie być konkurencyjny z własnym autem, choć w sezonie Karpacz staje w korkach, dlatego pociąg tylko na tym zyska. Ponadto kluczowym zagadnieniem będzie też organizacja komunikacji na terenie Karpacza: stacja jest ulokowana w dolnej części kurortu, prawie na jego początku, natomiast miejscowość rozrasta się w przeciwnym od kolei kierunku. Komunikacja miejska musi więc być skorelowana z przyjazdami pociągów. Napiszemy o tym więcej w kolejnych tekstach.